Nie jestem żadną Chrześcijanką i nie wierzę w żadnego zdziwaczalego kolesia, który chodził po wodzie i przemieniał colę w pepsi, tylko w Boga. To różnica. Nie wyznaję żadnej religii. Ja po prostu wierzę w to, że jakakolwiek siła/moc/energia/mana/los dało mi życie. I że nie wiem, jak to coś nazywać, zwykłam nazywać to Bogiem.
Strona 1 z 1 [ Posty: 15 ] Dlaczego wątpimy w Boga!! Autor Wiadomość Dołączył(a): N wrz 07, 2003 20:38Posty: 2 Dlaczego wątpimy w Boga!! Własnie dlaczego tak jest ze ludzie watpią w Boga ...Gdyz prawdzie mają wszystko...pozdrawiam Pt sty 16, 2004 3:01 Współczujący Dołączył(a): Cz sty 08, 2004 14:13Posty: 77 Re: Dlaczego wątpimy w Boga!! asiaa napisał(a):Własnie dlaczego tak jest ze ludzie watpią w Boga ...Gdyz prawdzie mają wszystko...pozdrawiam Jest wielu pokrzywdzonych ludzi, którzy uważają, że wszytko wokół, inni ludzi, świat Bóg - są winni ich niedoli, czy wątpia w Boga, może raczej w jego miłość, czy jego dobre serce? Jak dobry Bóg mógł wymyśleć cos takiego. Taki jest świat tych ludzi. Bóg nie istnieje. Nie wierzę w Boga, ale z drugiej strony zwalam wszelkie winy na Niego. Czyzbym był shizofrenikiem, który zwala winy na coś co nie istnieje. Zbyt pogubiłem się - co jest co - taki jest ten świat iluzji, braków które nawet nie wiem czy istnieją, może w mojej głowie, może w głowach innych ludzi? A czy rybka może nie wierzyć w to, że pływa przez całe życie w wodzie? Czy gdy przestanie wierzyć w siebie - przestanie byc wilkiem? Czy jeśli nie wierzę w Boga - to będzie to dowód na to - że Boga nie ma? Jedyne co przychodzi mi do głowy - to to, że to dowody jedynie na głupote, na lenistwo itd. Jestem kupą gówna, jak my wszyscy - co mnie różni od innych, inni non stop udowadniają, że nie sa kupą gówna, bija się o swoje racje, o swoje iluzjonistyczne prawdy, non stop zamiast pokochać siebie takim jakim jest i innych na takich samych zasadach - pokazuja, że najważniejsze dla nich jest ta własnie kupa gówna. Mi nie zalezy - ja wiem, że jestem - po co będe udowadniał, czyz nie lepiej zobaczyć, że jednak jesteśmy już kimś, czyż nie lepsza jest akceptacja, pokochanie? Wierzę w Boga - bo wierzę w siebie. Wiem że Bóg jest bo wiem, że ja jestem. A gdy pokochałem - zobaczyłem Boga, poczułem Go, dotknąłem Jego szaty. Bóg istnieje. Teraz już nie nie ma problemu - zostaje mi zycie - więc żyję;) _________________Kto zobaczy we mnie coś dobrego, zobaczy siebie. Niech nie łudzi się ten, który na głupotę skazany, bo nic więcej nie zobaczy, tylko ból i winę swoją. Ten zrozumie, kto rozumem i sercem włada. Kto ma oczy zamknięte niechaj się martwi. Pt sty 16, 2004 15:46 Lars_P Dołączył(a): Pn maja 19, 2003 8:14Posty: 487 Assia – Witaj Ludzie , to my, i jak każdy, z nas mamy chwilę zwątpienia. Wiara nie jest pewnością. Wiara to droga, wiara, nadzieja i miłość. Obraz ogląda się z oddalenia, wtedy widać z pewnej „perspektywy” to, co jest lub było, namalowane, źle i można poprawić, a więc może takie „właściwe” odchodzenie jest nawet dla niektórych żyjących wręcz konieczne. Życie jest „wojaczką” – trzeba „zdobywać” niebo, podnosić się z upadków – tak wygląda nasze życie. _________________Bóg zna Twoją przeszłość, ofiaruj mu teraźniejszość a On zatroszczy się o twoją przyszłość. So sty 17, 2004 20:18 Współczujący Dołączył(a): Cz sty 08, 2004 14:13Posty: 77 Jak ludzie mają wierzyć w Boga, kiedy zewsząt otacza ich zwątpienie, brak zaufania, brak miłości, brak akceptacji. Źle jest na świecie, kiedy bliźni podaje swojemu blixniemu nie dłoń zgody, ale miecz nienawiści. Ludzie widzą co się dzieje, jak mordują, gwałcą, okradają. Nikt nie poda dłoni, bo wokół szerzy się strach. Kazdy się martwi o jutro. W rodzinach panuje niezgoda. Syn występuje przeciw ojcu, a córka przeciw matce. Ale jakże ma być inaczej, kiedy nagle wszyscy doszukuja się winnych wokół, kiedy nikt nie pomyśli, że sam doprowadził do tego! Ale świat jest ok, zbieramy tylko swoje własne żniwo. Może to dobra chwila aby przebaczyć, ale co musi się stać, aby człowiek zobaczył w innym człowieka - widocznie własnie to co się teraz dzieje. Błogosławieni Ci co mają oczy otwarte, bo tylko oni ujrzeli tu królestwo niebieskie, inni zaś pozbywać się będą swojej nędzy w cierpieniu, aż w końcu zrozumieją - co utracili i co mogą zyskać. Namawiam do obserwowania siebie i ludzi, a przedewszystkim do bezwarunkowege wybaczania innym. Nieważne czy zło umyślne, czy nieumyślne, ziemia tęgim głosem woła o pomstę do Boga. Dziś musimy zebrać to co wyrosło, aby jutro cieszyć się radością i miłością Boga który kocha równo wszystkich i tych białych, czerwonych i czarnych. _________________Kto zobaczy we mnie coś dobrego, zobaczy siebie. Niech nie łudzi się ten, który na głupotę skazany, bo nic więcej nie zobaczy, tylko ból i winę swoją. Ten zrozumie, kto rozumem i sercem włada. Kto ma oczy zamknięte niechaj się martwi. So sty 17, 2004 23:40 Lars_P Dołączył(a): Pn maja 19, 2003 8:14Posty: 487 Współczujący .......napisałeś przedziwne wyznanie Jestem kupą gówna, jak my wszyscy - co mnie różni od innych, inni non stop udowadniają, że nie sa kupą gówna, bija się o swoje racje, o swoje iluzjonistyczne prawdy, non stop zamiast pokochać siebie takim jakim jest i innych na takich samych zasadach - pokazuja, że najważniejsze dla nich jest ta własnie kupa gówna. Mi nie zalezy - ja wiem, że jestem - po co będe udowadniał, czyz nie lepiej zobaczyć, że jednak jesteśmy już kimś, czyż nie lepsza jest akceptacja, pokochanie? Ja Współczujący nie jestem kupą g… wybacz, ale tu się z Tobą nie zgadzam Zastanów się czy Bóg zszedłby na ziemie by się grzebać w g….? Przecież to absurd. Zresztą Ty sam się ze sobą nie zgadzasz … bo piszesz: Wierzę w Boga - bo wierzę w siebie. Wiem że Bóg jest bo wiem, że ja jestem. A gdy pokochałem - zobaczyłem Boga, poczułem Go, dotknąłem Jego szaty. Bóg istnieje Pokochałeś Boga .poszedłeś się Go dotknąć – CIEKAWE - miałeś na tyle chyba samokrytycyzmu, by Go nie zabrudzić swoją kupa g … bo czy może człowiek kochający „kogokolwiek” iść i brudzić go swoją ohydą? Ja nie miałbym odwagi dotykać człowieka którego pokochałem by go nie zabrudzić a Ty „zwlokłeś” się z tej kupy g … by dotykać Boga. Niepojęte. No cóż różna są porównania i przenośnie – może ja tego nie rozumie . Namawiam do obserwowania siebie i ludzi, a przedewszystkim do bezwarunkowege wybaczania innym. Nieważne czy zło umyślne, czy nieumyślne Ja Ci wybaczam, że nazwałeś mnie kupą g … mam nadzieję, że można Ci wierzyć że Ty też wybaczasz , jak napisałeś wyżej _________________Bóg zna Twoją przeszłość, ofiaruj mu teraźniejszość a On zatroszczy się o twoją przyszłość. N sty 18, 2004 17:00 elka Dołączył(a): N cze 22, 2003 8:58Posty: 3890 asiaa - myśle ze często dlatego wątpią, ze Go nie znają, nie "widzą" w świecie, ale często tez dlatego, ze nie chcą Go zobaczyć - w drugim człowieku, bo tak wygodniej niestety tylko że potem świat sie zaczyna mieszać, drugi człowiek sie zaczyna mieszac [w sensie zrozumienia człowieka] - więc pojawia sie kolejny argument dla wątpiącego, że Boga nie ma - no bo skąd tyle zła, nienawiści.... a to zło i nienawiśc jest własnie wtedy, gdy Boga człowiek odrzuci - one wynikaja z odrzucenia Boga przez czlowieka, a nie z tego, ze Boga nie ma Pn sty 19, 2004 13:32 Współczujący Dołączył(a): Cz sty 08, 2004 14:13Posty: 77 1. Człowiek rodzi się czysty. 2. Człowiek zaczyna obserwować świat, uczy się, wielka wagę w nauce mają bliscy, rodzina, potem szkoła, religie, ludzie, społeczeństwo - człowiek zaczyna się brudzić. 3. Następnie człowiek wierzy w to, że świat mówi prawdę, zaczyna kochać innych zapominając o sobie, próbuje dać innym szczęście samemu tylko jego pragnąc. Przestaje się kochać i zaczyna żądać miłości od innych. 4. W końcu ma już tyle kompleksów i czuje się tak niedowartościowany, że szuka i zajmuje się rzeczami które go podbudowują. Tak zaczyna być profesorem, nauczycielem i zaczyna udowadniać wszystkim jaki jest mądry, że jest kimś. Kimś to znaczy kupą gówna, bo tak zaczyna krzywdzić innych, po prostu uważa ze wszystko mu wolno, zwala wszelkei winy na cały świat, bo na siebie nie może - bo w końcu się nie myli, że jest doskonały. 5. W końcu mówi że nie jest doskonały, zaczyna budować ideologie, zresztą bierze te które już są, bo jak nieszczesliwy człowiem może zrobić cos sam, więc zaczyna mówić - jestem niedoskonały - a jednocześnie - jestem prawdą, moja niedoskonałość jest doskonałością - zaczyna budować iluzje prawd, liczą się tylko racje i ludzie mówiący podobnie. 6. Teraz ta kupa gówna już nawet nie rozumie innych, zawsze układając samemu interpretację wyobrażenia innych ludzi. Rozumie tylko sobie podobnych, innych nazywa wszelkimi maściami negatywnych słów, używając nawet dobrych owoców (przebaczam) w negatywnym kontekscie, gdzie przebaczam nie dlatego ze kocham, ale dlatego zeby pokazać innym jakim jest dobrym człowiekiem. 7. No tak - zaczyna się wszystko rozjaśniać - nie jestem kupą gówna, nie jestem - ale gdy się zastanowić - to chyba jestem... a teraz w drugą stronę - droga do zbawienia: 1. Człowiek zaczyna sobie zdawać sprawę z tego że jest kupą gówna, odkrywa on, że to włąsnie jego własne emocje pokazuja mu to, co w nim jest chore, co trzeba naprawić. 2. Człowiek zaczyna zdawać sobie sprawę z tego, że nie świat jest winny jego cierpień, ale on sam. 3. Zauważył już, że jest kupą gówna - że on nie żyje, tylko trwa, wegetuje, gdzie wszystko jest wokół niego iluzją prawdy, którą on sam steorzył, przyjął ewentualnie od innych sobie podobnych ludzi. 4. W końcu powiedział sobie - chcę znów być czystym. 5. Zaczął obsewrować siebie i świat. Zaczął w każdym człwoieku widzieć siebie, a to co zobaczył jeśłi bylo dobre - zaakceptował, a jeśli było złe - to zaakceptował ze jest i zaczął z tym pracować. Z czasem zaczął pozbywać się negatywnych przekonań, które dostał od rodziców, najbliższych, ludzi, szkoły i religie. Zauważył, że jest już coraz bardziej szczęśliwszy;) powrotu do domu syna marnotrawnego jest ciężka, bo EGO każdego człowieka jest przebiegłe. W końcu taki człowiek przestaje osądzać, bo zauważa, że osądzając innych - osądza po prostu siebie, przebaczając innym - przebacza sobie samemu. Kochając innych uczy się kochać siebie. Sposób jest prosty - pokochaj siebie - a zaczniesz kochać innych - a dopiero wtedy zaczniesz kochać siebie. Podwójne kolo, aby zerwać ze starymi pogladami, przekonaniami. 7. W końcu człowiek otwiera oczy. Zauważa wielką prawdę. Jest szczęśliwy. Teraz gdy wyleczył samego siebie - może leczyć nie skutki, ale przyczyny u innych ludzi. Życie jest wspaniałe;) Ten człowiek wie że jest czysty i ze jest kimś, zawsze takim był. Kupa gówna to pokazanie człowieka który zaślepiony jest swoim EGO, który udowadnia wszystkim że nie jest kupą gówna, to znaczy ze jest kims. "Kupa gówna" to tożsame z udowadnianiem innym swoich racji. Ale nawet alkocholik nie wie ze jest uzalezniony, nalezy ludzi kochac takimi jacy są, resza przyjdzie sama;) _________________Kto zobaczy we mnie coś dobrego, zobaczy siebie. Niech nie łudzi się ten, który na głupotę skazany, bo nic więcej nie zobaczy, tylko ból i winę swoją. Ten zrozumie, kto rozumem i sercem włada. Kto ma oczy zamknięte niechaj się martwi. Śr sty 21, 2004 20:44 olaBoga Dołączył(a): N sty 25, 2004 12:38Posty: 44 Ach,jak to dobrze Lars, że wybaczyłeś Współczującemu jego dosadne a Kempis (i wielu innych) w tym miejscu zapewne użyliby słowa proch,no ale ile to było lat w kazdym razie,że ta metafora wywołuje większe wrażenie i przykuwa uwagę czytającego,przez co lepiej odbiera on intencje piszącego! A może Współczujący miał na myśli wszystkich oprócz Ciebie? Pozdrowienia N sty 25, 2004 18:06 elka Dołączył(a): N cze 22, 2003 8:58Posty: 3890 "gdy wyleczył samego siebie" - taaaaa, współczujący, wszystko byłoby naprawde proste, gdyby człowiek POTRAFIŁ leczyc samego siebie.... jednak - to niemożliwe, nierealne - wiem, bo przez to przeszłam..... dopiero kiedy przestałam byc zosia-samosia, gdy przyjęłam, ze samej nie uda mi siebie wyleczyc - gdy pozbyłam sie PYCHY - i zawołałam do Boga, by mnie ratował - dopiero wtedy zaczęłam zdrowieć.... a tak poza tym - to co twoje wywody mają do wątpienia w Boga? N sty 25, 2004 20:18 Współczujący Dołączył(a): Cz sty 08, 2004 14:13Posty: 77 Elu za mało w Tobie pokory, a za dużo pychy. pokora to nie ciągłe chodzenie z głową przy piersi, pokora to chodzenie z podniesiona głową, to coś więcej! Pokora to możliwość powiedzenia prawdy drugiemu człowiekowi i nie ważne jaka to będzie prawda. Powiedzenie tego co ma się w sercu, jak się czuje. Bo co może powiedzieć człowiek o człowieku - gdy ten wie jakie ma wady i zalety. Co możesz powiedzieć o mnie, skoro nie widzisz mnie tylko obraz mojej osoby uformowany przez Twój umysł. Powiedziałaś, że to niemożliwe bo tak naprawdę nigdy tego nie robiłaś, a może za dużo oczekiwałaś od siebie? A może to były tylko próby. Każda droga jest dobra, bo każda czegoś uczy i prowadzi do tego samego. Dzięki temu, że zacząłęm od siebie - znam się na tyle dobrze, że zamiast obrażać się na innych co do mnie mówią, mogę nic po prostu nie mówić, a jedynie słuchać co ludzie mają do powiedzenia. Akceptacja, zrozumienie, stan współczucia, przebaczenia i miłości. Zamiast mówić coś, aby poczuć się lepszym - powiem coś dzięki ktoś poczuje się lepszym, zamiast perzyć się na słowa innych ludzi i budować swoje iluzje i osądy tych ludzi, pomilczę w spokoju, aby zobaczyć prawdziwego człowieka i usmiechać się do niego całą duszą. Wiesz dlaczego uważam, że niewiesz co mówisz - bo człwoiek który zaczyna od zewnątrz - staje si taki sam jak te zewnątrz, jeśli nie zaczniesz od siebie - to nie wypłynie żaden z tego dobry owoc, kto nie zazna sam miłości - nie wyda jej nigdy na zewnątrz, ale gdy zaglądniesz do wewnątrz - możesz w nim zobaczyć miłość - którą napewno wydasz na zewnątrz. "Jak roślina, tak szczęście i bieda Wyda swój własny owoc, Więc jak cierpkie nasienie Może wydać słodycz. Widząc to wszechobecne prawo Mądry powinien wiedzieć, Zły czyn przynosi skutki bólu, Podczas gdy dobro zawsze wiedzie Do spokoju i szczęścia.'' Zatem wiesz już, że cierpkie nasienie wydaje tylko słowa bolesne, lubi krytykować, wymądrzać się, że wie lepiej, dawać dowody wynikające tylko ze swej pychy, którym brakuje doświadczenia, gdzie zadomawia się strach przed odrzuceniem, przed brakiem szacunku - do samej siebie.... "Ten, kto gromadzi miliony I zachłannie pragnie (bogactw), Nie może ich porzucić. Jest jak rzecze mędrzec Najbiedniejszym człowiekiem na świecie. Człowiek bez grosza Gotowy oddać wszystko, co posiada, Jest jak rzecze mędrzec Najszlachetniejszy i najbogatszy w świecie. Mędrzec będąc wolny od zła Ma doskonale wspaniałą postać, Lecz głupcy zdani na swe szkody Są wstrętni od głowy do pięt. Mędrzec namawia do czynienia dobra, Głupcy zawsze do zła. Lepiej być namawianym przez mędrca, Niż wynagradzanym przez głupców.'' _________________Kto zobaczy we mnie coś dobrego, zobaczy siebie. Niech nie łudzi się ten, który na głupotę skazany, bo nic więcej nie zobaczy, tylko ból i winę swoją. Ten zrozumie, kto rozumem i sercem włada. Kto ma oczy zamknięte niechaj się martwi. Śr sty 28, 2004 0:16 jo_tka Dołączył(a): Cz sie 21, 2008 19:19Posty: 12722 Cytuj: Bo co może powiedzieć człowiek o człowieku - gdy ten wie jakie ma wady i zalety. Co możesz powiedzieć o mnie, skoro nie widzisz mnie tylko obraz mojej osoby uformowany przez Twój umysł. A Ty - nie - Współczujący? Widzisz - więcej, niż obraz swojego umysłu? Jeśli nie - to czemu odważasz się wyrokować o tym, co jest w sercu Elki? Pozdrawiam _________________Aby we wszystkim był Bóg uwielbiony Śr sty 28, 2004 0:48 Współczujący Dołączył(a): Cz sty 08, 2004 14:13Posty: 77 Dlatego aby uderzac w stoły, by nożyce się ozwałły Jotko;) Dlatego, aby zycie było radośniejsze Jotko;) Dlatego aby ktoś zadawał glupie pytania;) Nie ważne czemu ja się odważam wyrokować, ale ważne dlaczego pytasz! A Czemu Pytasz? Nie pytaj - skoro i tak wiesz lepiej.... może szkoda by było odpowiadać Tobie która zna już wszystkie wyroki Boże.... A może temu pytasz, bo cię to wzbulwersowało??? Tak - gdybyś tego samego nie robiła - nie tego co ja, ale tego co w tych mych słowach zpobaczyła - nie wzburzyło by ciebie, ale że jednak wzburzyło, to może zapytaj sama siebie - dlaczego? Może dzięki temu dowiesz się czegoś więcej i przestaniesz osądzać ludzi, a zamiast tego nauczysz się słuchać.... Trzym się zdrowo - Jotko, widać widzisz we mnie wroga, ale zdradzę Tobie tajemnicę - wróg jest dobrym przyjacielem i to bardzo często;) _________________Kto zobaczy we mnie coś dobrego, zobaczy siebie. Niech nie łudzi się ten, który na głupotę skazany, bo nic więcej nie zobaczy, tylko ból i winę swoją. Ten zrozumie, kto rozumem i sercem włada. Kto ma oczy zamknięte niechaj się martwi. Śr sty 28, 2004 2:51 Dołączył(a): Śr paź 29, 2003 17:11Posty: 32 Myślę, że doświadczenie krzyża, przeżywanego w samotności powoduje zwątpienie. Krzyż często jest tak duży że nie możlitwe wytrwać w wierze, bez pewnego wewnętrznego zjednoczenia z Ukrzyżowanym...... Krzyż ciągle jest zgorszeniem , lub głupotą a tylko dla wierzących -w sensie tych którzy PRZYLGNĘLI Do Jezusa Ukrzyżowanego tylko dla tych krzyż jesy mocą i mądrością Bożą. On jest tym momentem w życiu gdy okazuje się czy ktoś ...kto przez tyle lat jakoś niby byl przy Kościelei przy jezusie, czy on jest złotem, serbrem , czy tylko slomą, która szybko spłonie i nie przetrwa ogniowej próby - godziny krzyża...... Jeśli buduję rzeczywiście na Jezusie..... nie muszę się bać.... On mi pomoże wytrwać w wierze pomimo świat się walił, a jeśli oszukuję tylko samą siebie, może się okazać, że odpadnę od Jezusa w godzinie krzyża......... Może to zbyt twarde slowa.... Miłosierny pewnie ma jeszcze swoją logikę.... milości, która przerasta tę moją "wyliczankę"-próbę odpowiedzi na Twoje pytanie...... Niech Jezus zakorzenia nas w Sobie....wrastajmy w ten " Pień Jessego" ....... na życie w Nim....... _________________s. Elżbieta Jarmuszkiewicz - Misjonarka Klaretynka So sty 31, 2004 17:46 pol_kownik Dołączył(a): Wt sie 19, 2003 15:20Posty: 151 booo...... nie widac nie slychac nie czuc ... :) _________________no to pa Pn lut 09, 2004 2:31 chmurka_ Dołączył(a): So maja 29, 2004 12:36Posty: 427 Moim zdaniem fakt że niektórzy ludzie powątpiewają w Boga wynika z tego że nie osiągnęli jeszcze pewnej dojrzałości w wierze. _________________Wiara jest to pewność bez dowodu. Pt cze 04, 2004 21:27 Wyświetl posty nie starsze niż: Sortuj wg Strona 1 z 1 [ Posty: 15 ] Nie możesz rozpoczynać nowych wątkówNie możesz odpowiadać w wątkachNie możesz edytować swoich postówNie możesz usuwać swoich postówNie możesz dodawać załączników Wiara posiada dwa podstawowe znaczenia: „wiara, że” i „wiara w”. To pierwsze określenie oznacza treść wiary, drugie – jej przedmiot. Te dwa pojęcia są ze sobą bardzo ściśle powiązane. Treść wiary zależy od aktu zaufania czy wierzę temu, co Bóg powiedział, czy Jego Słowo jest dla mnie programem życia, normą Home Książki Religia Dlaczego wierzę w Boga? Wydawnictwo: Wydawnictwo Trinity religia 111 str. 1 godz. 51 min. Kategoria: religia Tytuł oryginału: Why I believe in God? Wydawnictwo: Wydawnictwo Trinity Data wydania: 2019-01-01 Data 1. wyd. pol.: 2019-01-01 Liczba stron: 111 Czas czytania 1 godz. 51 min. Język: polski ISBN: 9788395104824 Będąc człowiekiem inteligentnym, obdarowanym poczuciem odpowiedzialności, od czasu do czasu pytałeś siebie o podstawy swoich myśli i działań. Badałeś lub przynajmniej z troską zastanawiałeś się nad tym, co filozofowie mają na myśli kiedy mówią o „teorii rzeczywistości”. Nic więc dziwnego, kiedy zaproponowałem ci, abyś spędził ze mną niedzielne popołudnie, rozmawiając o powodach, dla których wierzę w Boga, odniosłem wrażenie, przynajmniej na wstępie, że jesteś tym zainteresowany. Aby ciekawiej nam się rozmawiało, na początek przyjrzyjmy się mojej i twojej przeszłości. Może okazać się to bardzo pomocne zważywszy, że obecnie toczy się ożywiona debata o roli dziedziczenia i wpływie środowiska. Być może myślisz, że jedyną przyczyną mojej wiary w Boga jest wychowanie, które odebrałem - że od samego początku nauczono mnie wiary w Boga. Oczywiście ja uważam, że tak nie jest. Nie przeczę, w dzieciństwie rzeczywiście nauczono mnie wierzyć w Boga, ale jestem mocno przekonany, co do tego, że zanim stałem się dorosłym człowiekiem zdążyłem już usłyszeć komplet argumentów przeciwko wierze w Boga. I właśnie teraz, usłyszawszy je, jestem jeszcze bardziej gotów wierzyć w Boga. Co więcej, uważam, że cała historia i cywilizacja nie miałyby sensu, gdyby nie wiara w Boga. - Cornelius Van Til Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni. Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie: • online • przelewem • kartą płatniczą • Blikiem • podczas odbioru W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę. papierowe ebook audiobook wszystkie formaty Sortuj: Podobne książki Oceny Średnia ocen 6,0 / 10 2 ocen Twoja ocena 0 / 10 Cytaty Powiązane treści OUTLET - Dlaczego wierzę w Boga • Książka ☝ Darmowa dostawa z Allegro Smart! • Najwięcej ofert w jednym miejscu • Radość zakupów ⭐ 100% bezpieczeństwa dla każdej transakcji • Kup Teraz! Były czasy, całe szczęście już powoli odchodzące w cień wstydliwej historii, kiedy na „lekcje” religii uczęszczali wszyscy. Dlaczego? Bo tak. Nawet niewierzący posyłali dzieci na katechezę obawiając się ostracyzmu ze strony ich rówieśników. W takich to czasach byłem świadkiem, kiedy jeden z niewierzących kolegów z klasy dyskutował z księdzem zmuszony – a jakże! – do bronienia swojego poglądu. Tak jakby to nie istnienie czegoś trzeba było udowadniać, ale nieistnienie! Księdza katechetę straszliwie uwierał fakt, że ktoś nie podziela jego jedynie słusznej wiary i nie odpuszczał, a kiedy nie miał już żadnych argumentów sięgnął po… tak! Zgadłeś, Przyjacielu! Zakład Pascala. Brzytwa tonącej wiary, czyli zakład Pascala Blaise Pascal, którego nazwiskiem ochrzczono ów chętnie, choć w ostateczności przywoływany przez niektórych dyskutantów chrześcijańskich zakład, był francuskim matematykiem, fizykiem i filozofem. Ciekawy jest fakt, że przywołującym tę postać katolikom zazwyczaj umyka fakt, że Pascal wprawdzie nawrócił się z niewiary na wiarę, ale… niezupełnie taką jak trzeba. Uczony pod koniec życia pod wpływem ciężkiej choroby, bezkompromisowej religijności siostry i kilku namolnych znajomych przyłączył się do nowo wtedy powstałego odłamu w kościele katolickim, zwanego jansenizmem. Rdzeniem tego prądu teologicznego było stwierdzenie, że w przypadku, gdy chrześcijanin ma wątpliwości, czy dane np. przykazanie boskie odnosi się do danej sytuacji, ba, nawet gdy jest prawie pewien, że się nie odnosi – i tak ma je stosować. Jansenistą był więc w praktyce słynny pan Chazan, który uznał, że choćby dziecko było bez głowy i martwe, to matka i tak ma obowiązek donosić ciążę. Co więcej, jansenizm jest poglądem groźnym. Wyobraź sobie, Przyjacielu, jansenistę, który przeczyta w Księdze Powtórzonego Prawa z Biblii następujące przykazanie boskie: Jeśli ktoś będzie miał syna nieposłusznego i krnąbrnego, nie słuchającego upomnień ojca ani matki, tak że nawet po upomnieniach jest im nieposłuszny, ojciec i matka pochwycą go, zaprowadzą do bramy, do starszych miasta i powiedzą starszym miasta: „Oto nasz syn jest nieposłuszny i krnąbrny, nie słucha naszego upomnienia, oddaje się rozpuście i pijaństwu”. Wtedy mężowie tego miasta będą kamienowali go, aż umrze. Pwt 21, 18-21 Nic dziwnego, że nawet kościół katolicki zauważył, do jakich absurdów może doprowadzić taki pogląd. Jansenizm potępiło trzech kolejnych papieży: Innocenty X, Aleksander VII i Klemens IX. Zabawne to jest, że wielu katolickich apologetów wiary przywołuje poglądy kogoś, kogo ich kościół potępił. Ale wróćmy do samego „zakładu Pascala”. Zważmy zysk i stratę, zakładając się, że Bóg jest. Rozpatrzmy te dwa wypadki: jeśli wygrasz, zyskujesz wszystko, jeśli przegrasz, nie tracisz nic. Zakład Pascala stwierdza, że warto wierzyć w boga, a to dlatego, że „nie zaszkodzi” na wszelki wypadek wierzyć. Przecież za niewiarę w boga idzie się do piekła! Jeśli więc bóg istnieje, a ktoś nie będzie w niego wierzył, to marnie skończy. Z drugiej strony, jeśli boga nie ma, to wierzący w niego nic nie tracą. Ukryte ryzyko Zakład Pascala zawiera jednakże ukryte ryzyko. Autor bowiem założył, że w przypadku istnienia boga tym bogiem będzie właśnie chrześcijański bóg karzący piekłem za brak wiary. Przeoczył tym samym fakt, że na Ziemi istnieje – według różnych szacunków i kryteriów – od kilku do kilkunastu tysięcy religii. Każda z tych religii, wyznań i odłamów mówi zupełnie co innego na temat boga, a jeśli już co do samego boga się zgadza, nie zgadza się co do tego, jak go zadowolić. Przyjmując więc zakład Pascala musimy najpierw dokonać innego zakładu: że ten, i to tylko akurat ten bóg, w którego wiarę rozpatrujemy jest prawdziwy, i że tylko ten, a nie inny sposób realizacji tejże wiary w praktyce jest prawidłowy. Jest to więc bardzo ryzykowny zakład. A co jeżeli założę istnienie boga chrześcijan w trójcy świętej jedynego, a tu się nagle okaże, że prawdziwym bogiem jest allah? Pójdę wtedy do piekła za bałwochwalstwo i politeizm, bo takie właśnie zarzuty wysuwa pod adresem chrześcijaństwa islam. A jeśli uwierzę w allaha? Co na to powie bogini Kali? Zakład Pascala zawiera też, oprócz ukrytego ryzyka jeszcze jeden problem: wprost fałszywe twierdzenie. Każdy teolog czy duchowny zgodzi się ze mną, że wiara religijna, która polegałaby tylko na przyjęciu do wiadomości istnienia boga i przejściu nad tym do porządku dziennego nie jest tą wiarą, za którą się idzie do nieba. Wiara wymaga przełożenia na życie, czasami nawet bardzo absorbującego. A więc nie można tego boga, w którego się uwierzyło mieć w poważaniu. Trzeba się do niego zwracać, trzeba się modlić. Trzeba – w większości wyznań – uczestniczyć w najprzeróżniejszych obrzędach religijnych. Trzeba postępować według określonego kodeksu moralnego i obyczajowego. Nie jest więc prawdą, że w przypadku wierzenia w boga nic się nie traci. Traci się czas, bo trzeba go – i to sporo, jeśli poważnie się swoje wyznanie traktuje! – poświęcić na praktyki religijne. Traci się nerwy, bo trzeba bez przerwy uważać, czy aby postępuję w sposób, który się przyjętemu przeze mnie bogu podoba. Mało tego, traci się pieniądze, bo przecież biskup czy starszy zboru nie żywi się energią słoneczną. Jeżeli wiara w boga nic nie kosztuje, to za co wyzłocono te wszystkie kościoły, świątynie, meczety i klasztory? Ośmielę się nawet twierdzić, że wiara w boga – w ogromnej większości religii i wyznań – kosztuje na tyle dużo, że trzeba się poważnie zastanowić, czy taki wydatek – czasowy, moralny, psychiczny i materialny – się w ogóle opłaci! Naprawiony zakład Pascala Z zakładem Pascala jest jeszcze jeden mały problem. Mianowicie, da się go naprawić. Niestety, jeżeli to zrobimy, powie nam dlaczego… warto w boga NIE wierzyć! Jak taki naprawiony zakład Pascala by wyglądał? Są trzy możliwości. Pierwsza: żadnego boga nie ma. W takim wypadku wierzenie w boga będzie straszliwą i kompletnie niepotrzebną stratą – ba, będzie utratą cennego czasu jedynego życia, jakie mamy! Będzie niepotrzebnym i w żaden sposób niewynagrodzonym wysiłkiem, tworzeniem sobie problemów, których nie ma. A czyż brakuje nam problemów w życiu? A zatem w pierwszym wypadku warto nie wierzyć w boga. Druga możliwość. Bóg jest, ale jest to taki bóg, którego nie obchodzi to, czy w niego wierzę, czy nie. Nie karze więc za niewiarę w niego, no bo dlaczego miałby karać za coś, co go nie interesuje? W takim wypadku również warto w boga nie wierzyć, bo też się nic na tym nie traci, a unika się wyżej wymienionych strat związanych z wiarą. Trzecia możliwość. Bóg istnieje i jest to taki bóg, którego bardzo obchodzi to, czy się w niego wierzy, czy nie. Bóg, który karze – na przykład wiekuistym piekłem za to, że ktoś w niego nie wierzy. Względnie – i tak tłumaczą swojego boga niektórzy chrześcijanie – nie karze sam z siebie, ale „naturalną konsekwencją” niewiary w niego jest wieczyste cierpienie, a tenże bóg jest na tyle impotentny, że nic nie może lub nie chce przeciwko temu zaradzić. Na jedno wychodzi. Co wtedy? Wtedy mamy do czynienia z wyjątkowym potworem, który złośliwie nie daje żadnego dowodu swojego istnienia, a potem uznania tegoż istnienia wymaga. I nie, nie jest dowodem na istnienie boga to, że ktoś coś „poczuł” na modlitwie. Nie jest dowodem na jego istnienie jakiś dziwny zbieg okoliczności, któremu człowiek przypisuje, że jest nadprzyrodzoną interwencją nie chcąc zauważyć, że obok niego dzieje się mnóstwo takich samych zbiegów okoliczności. Dowodem na istnienie boga nie są halucynacje rozhisteryzowanych, wyposzczonych seksualnie zakonnic ani cierpiących na deficyt rodzicielskiej uwagi dzieci. Dowodem na istnienie boga nie jest zbiór powstałych w niejasnych okolicznościach, niestworzonych historii spisanych nie wiadomo przez kogo, nie wiadomo gdzie i nie wiadomo z jaką intencją, za to bardzo, bardzo dawno temu. Ale kiedy dokładnie – też nie wiadomo. Nie są nim sofizmaty Tomasza z Akwinu. Nie są nim wreszcie autorytety tak samo jak ja sikających, srających, jedzących i bekających – i tak samo omylnych jak każdy ludzi. Niezależnie od tego, z jakim przekonaniem i charyzmą głosiliby swoje proroctwa, objawienia czy inne tego typu rzeczy. Dowodem na istnienie boga nie jest Wszechświat, bo wszystko wskazuje na to, że jak najbardziej mógł on powstać sam z siebie, że naprawdę nie potrzebuje „przyczyny sprawczej”, że to, co w nim wydaje się celowo zaprojektowane jest tak naprawdę partactwem przypadku, które po wielu, wielu nieudanych próbach w końcu wytworzyło coś sensownego. A ślady poprzednich, nieudanych i idących w miliardy prób można odnaleźć i dotknąć. Taki więc bóg, który by istniał i wymagał wiary w siebie, grożąc karą za jej nieprzejawianie – taki bóg musi być potworem. W tym wypadku również warto w niego nie wierzyć. Bo skoro mamy do czynienia z kimś tak okrutnym, to gdzie gwarancja, że moja wiara przyniesie mi jego łaskę i wiekuiste szczęście? Jakim cudem taki potwór w ogóle mógłby chcieć dawać komukolwiek szczęście? Co taki okrutnik pod pojęciem szczęścia mógłby rozumieć? Jeżeli więc taki bóg istnieje, to nawet wierzący w niego nie ma gwarancji, że za swoją wiarę otrzyma szczęście po śmierci. A niewierzący, choć z pewnością zostanie przez takiego boga wiekuiście potępiony, przynajmniej przeżyje doczesne życie szczęśliwie, bez sztucznych, moralnych rozterek i straty czasu na wołanie i modlenie się do niegodziwca. Leczenie kiły cholerą Wielu ludzi wierzących kurczowo trzyma się swojej wiary uważając, że daje im ona pocieszenie – poczucie, że nie są sami, że ktoś wielki i wszechmocny ich kocha i chce ich zbawić od wszelkiego złego. W imię tego pocieszenia garną się do duchownych, guru, „autorytetów moralnych”, do wspólnot i związków wyznaniowych. I nie dostrzegają, że w zamian za liche, bo żadnymi faktami niepoparte pocieszenie muszą przyjmować nowe, straszne ciężary i problemy, których nie mieliby, gdyby nie wierzyli. Ten, kto nie wierzy w boga nie musi się martwić o to, czy już „ma” grzech, czy jeszcze nie. Ten, kto nie wierzy musi się mierzyć jedynie z rzeczywistymi konsekwencjami swoich błędów – a nie jeszcze, na dokładkę z konsekwencjami religijnymi. Niewierzący wreszcie mogą bez obawy czerpać to upragnione pocieszenie z samej Przyrody, z samych Jej praw – bez obawy o to, że jakiś bóg będzie śmiertelnie obrażony, bo wilkowi lub drzewu się pokłoniłem, a nie komuś, kogo nie widzę, nie mogę dotknąć ani doświadczyć jego istnienia. Więcej jest warta miłość psa, niż miłość Jezusa czy innego boga – bo jej doświadczyć można naprawdę, rzeczywiście i dotykalnie. Taka miłość nie kończy się na deklaracjach i obietnicach, na których spełnienie trzeba czekać do śmierci. Żeby jej doświadczyć, nie trzeba się „wczuwać”, nie trzeba „ćwiczeń duchowych”, długich modlitw, ascezy i skomplikowanych technik medytacyjnych. Szukanie pocieszenia w wierze w nadprzyrodzonego, transcendentnego boga to nic innego, jak leczenie kiły cholerą. Człowiek, który w taki sposób pocieszenia poszukuje przypomina tego, kto przymierając głodem próbuje się nakarmić wyobrażając sobie, że je białe trufle ignorując chleb, który obok niego leży na stole! Warto nie wierzyć. Wiara w boga zamyka oczy na tak wiele pięknych, cudownych i – rzeczywistych spraw, że do dzisiaj odkrywam, jak wiele przez nią w swoim życiu traciłem. Bóg, który nie istnieje, lub istnieje, ale nie obchodzi go moja niewiara – niczego mi już teraz nie jest w stanie odebrać. A ten, który by istniał i mścił się za brak wiary w siebie? No cóż, myślę, że tak małostkowy potwór nie byłby żadnym bogiem i nie miałby władzy ani mocy, żeby wyrwać kogokolwiek z objęć Pani Śmierci tylko po to, żeby realizować na nim swoje sadystyczne fantazje. Śmierć jest prawem Przyrody i taka podła, boska gnida nie ma szans, żeby przewyższyć Jej potęgę. 4zCQUc. 240 175 291 25 47 167 276 466 358