Please add exception to AdBlock for If you watch the ads, you support portal and users. Thank you very much for proposing a new subject! After verifying you will receive points! Rezystor240 03 Jan 2020 13:42 339 #1 03 Jan 2020 13:42 Rezystor240 Rezystor240 Level 41 #1 03 Jan 2020 13:42 Witam! Mam problem z wzmacniaczem Technics SA-EX300. Podczas sylwka grał na jakichś kolumnach kolegi. Jakieś 100W/ 8Ω efektywność tego to dramat jak na 100W, no ale coś było słychać. Wzmacniacz działa z obciążeniem 4Ω w górę, jak każdy wzmacniacz. Więc grając na ful mocy z obciążeniem 8Ω miałem jeszcze zapas. Problem polega na tym że jedna kolumna przestała grać, a z wzmacniacza czuć było spaleniznę. Czyli końcówka mocy poszła się, spaliła się. Kolumna testowana jedna i druga na sprawnym kanale, ale gra więc odrzucam spalenie głośnika. Z resztą na pewno nie było przesteru bo bym to słyszał. A i głośniki w nie długim czasie by się popaliły a nie wzmacniacz, a zestaw działał tak z 6 godzin i nagle coś. Oczywiście do końca imprezy wzmacniacz napędzał jeden głośnik. Co jednak stwierdzam w domu podpinając jeden głośnik, jeden i drugi kanał wzmacniacza gra, nie na 100% wysterowania bo mam ze sobą ledwo głośniczek 20W/8Ω więc na max nie zgłośnię bo membrana wyleci. Co ważne nie trzeszczy nic nie szumi, gra dobrze. Co prawda jak będę w warsztacie z tym sprzętem to i oscyloskop pójdzie w ruch i zobaczę co się tam dzieje na wyjściu. I nie głośnikiem a sztucznym 4Ω obciążeniem. Zastanawia mnie dlaczego wtedy nie działał a teraz jak gdyby nigdy nic, no może nie do końca bo czuć trochę spaleniznę, ale na pewno nie z końcówki mocy a w tym wzmacniaczu PA to hybryda... więc tym bardziej podejrzane. Co tu się mogło stać? #2 03 Jan 2020 13:54 398216 Usunięty 398216 Usunięty Level 43 #2 03 Jan 2020 13:54 Rezystor240 wrote: Co tu się mogło stać? Nic ponadto, że używałeś sprzętu niezgodnie z przeznaczeniem. Wzmacniacz do domu nie służy do robienia na nim imprez (ile razy trzeba to powtarzać?). Długotrwała praca na max jego możliwości spowoduje przegrzanie stopnia mocy i w konsekwencji jego wyłączenie ( o le jest tam zabezpieczenie temperaturowe) lub uszkodzenie. Możliwe jest też ujawnienie się zimnego lutu w wysokiej temperaturze. #3 03 Jan 2020 14:14 Rezystor240 Rezystor240 Level 41 #3 03 Jan 2020 14:14 398216 Usunięty wrote: Długotrwała praca na max jego możliwości No właśnie nie na max, na max to by grał na 4om a grał na 8om. Więc tak jakby połowa. Wiem potencjometr jest logarytmiczny. Ale zakładam że był zwarty, podkręcony na regulator. Poza tym ten wzmacniacz ma aktywne chłodzenie więc przegrzanie... Sam nie wiem, radiator jest naprawdę duży. Zabezpieczenie termiczne, ma na pewno. Ale żeby się po takim czasie wyłączył? O zimnym lucie nawet nie pomyślałem, płytka będzie przejrzana. Lecz znowu by przegrywało coś a tu ładnie gra. I ten smród spalenizny, to samo z siebie tak nie śmierdzi. Musiało się coś przygrzać... #4 03 Jan 2020 15:35 398216 Usunięty 398216 Usunięty Level 43 #4 03 Jan 2020 15:35 Rezystor240 wrote: samo z siebie tak nie śmierdzi. Musiało się coś przygrzaćA w ogóle zaglądałeś do wnętrza czy dalej tak będziesz zgadywał? Temat jest prosty - rozwiązanie podałem, podobnie jak to, co należy sprawdzić w pierwszej kolejności. Samo się nie naprawi - to pewne. #5 03 Jan 2020 18:22 Rezystor240 Rezystor240 Level 41 #5 03 Jan 2020 18:22 Na razie sobie kulturalnie o tym gadamy. Jeszcze nic nie rozkręcałem. #6 03 Jan 2020 18:51 398216 Usunięty 398216 Usunięty Level 43 #6 03 Jan 2020 18:51 398216 Usunięty wrote: Jeszcze nic nie rozkręcałem. No właśnie o to chodzi mi cały czas. Gadamy - ale tak po prawdzie to gadamy o niczym. To mniej więcej tak, jakbyś zadał pytanie "Samochód mi nie jedzie a śmierdzi, a jak postoi to jedzie". W obu wypadkach trzeba się dowiedzieć co jest przyczyną "śmierdzenia" i "nie jechania" - być może ten typ tak ma , a może jest to oznaka zbliżającego się poważnego problemu. Bez zajrzenia pod maskę/zdjęcia obudowy i sprawdzenia wszystkiego co się da nie można określić ani przyczyny, ani ewentualnych skutków. Na forum masz już jakiś staż, więc tym bardziej mnie dziwi Twoje pytanie "Co się mogło stać" bez wykonania podstawowych czynności - w tym wypadku bez zdjęcia obudowy, bez odszukania ewentualnych przebarwień (sam piszesz "samo z siebie tak nie śmierdzi. Musiało się coś przygrzać...") sprawdzenia zimnych lutów.... Mamy zgadywać? #7 03 Jan 2020 19:15 Rezystor240 Rezystor240 Level 41 #7 03 Jan 2020 19:15 398216 Usunięty wrote: Na forum masz już jakiś staż, więc tym bardziej mnie dziwi Twoje pytanie Tak teoretycznie wtedy wyglądał na spalony a w domu okazało się że żyje. I dlatego ten temat założyłem. Czy ten typ tak ma? Czy inne cuda się dzieją... To mnie najbardziej zastanawia. 398216 Usunięty wrote: bez wykonania podstawowych czynności - w tym wypadku bez zdjęcia obudowy To ja wiem, muszę rozkręcić i zobaczyć co tam się niedobrego zadziało. Ale od razu mówię sam nie mam na to czasu jak zawsze gra sobie cicho na sprawnym kanale i jest dobrze. Gdzieś za tydzień zabieram się za wszystkie naprawy. A mam jeszcze jakiś sprzęt z niesprawnym potencjometrem takie pierdoły. To z ciekawości i zajrzę do tego, co tam się upaliło 398216 Usunięty wrote: Mamy zgadywać? No pewnie, że nie. Rozkręcę to dam znać co tam zobaczyłem. #8 03 Jan 2020 20:10 398216 Usunięty 398216 Usunięty Level 43 #8 03 Jan 2020 20:10 Rezystor240 wrote: wyglądał na spalony a w domu okazało się że żyje. I dlatego ten temat dostałeś przecież? 398216 Usunięty wrote: Długotrwała praca na max jego możliwości spowoduje przegrzanie stopnia mocy i w konsekwencji jego wyłączenie ( o le jest tam zabezpieczenie temperaturowe) lub uszkodzenie. Możliwe jest też ujawnienie się zimnego lutu w wysokiej temperaturze. Rezystor240 wrote: To ja wiem, muszę rozkręcić i zobaczyć co tam się niedobrego zadziało No, nareszcie... A tak na marginesie - widywałem Twoje posty w różnych tematach serwisowych i po prostu nie mogłem uwierzyć, ze ktoś, kto radzi innym sam nie potrafi zrozumieć, że podstawą jest sprawdzenie co się faktycznie stało. Czyżby serwisant - teoretyk? Mam nadzieję, że nie... #9 03 Jan 2020 20:30 Rezystor240 Rezystor240 Level 41 #9 03 Jan 2020 20:30 398216 Usunięty wrote: A tak na marginesie - widywałem Twoje posty w różnych tematach serwisowych i po prostu nie mogłem uwierzyć, ze ktoś, kto radzi innym sam nie potrafi zrozumieć, że podstawą jest sprawdzenie co się faktycznie stało. Potrafię zrozumieć że inaczej się nie da, bo się nie da. Najzwyczajniej. Ale tak jak Napisałeś 398216 Usunięty wrote: Czyżby serwisant - teoretyk? Mam nadzieję, że nie... To jest trochę inny przypadek. Jak dostaje jakiś sprzęt do naprawy to zwykle na podstawie opisu podanego prze użytkownika mówię co się stało, co się mogło stać. W jakich okolicznościach mogło się stać, i dlaczego tak a nie inaczej. A w moim przypadku po prostu nie rozumiem, nie potrafię sam sobie odpowiedzieć na pytanie. Po to powstał ten temat. Jak rozkręce obudowę i zerknę na schemat. Dowiem jakie tam są faktycznie zabezpieczenia to nie będzie najmniejszych wątpliwości. #10 03 Jan 2020 20:50 398216 Usunięty 398216 Usunięty Level 43 #10 03 Jan 2020 20:50 Rezystor240 wrote: Jak dostaje jakiś sprzęt do naprawy to zwykle na podstawie opisu podanego prze użytkownika mówię co się stało, co się mogło stać. W jakich okolicznościach mogło się stać, i dlaczego tak a nie inaczej. I samo się naprawia od tego?
Sprawa sędziego Juszczyszyna to taka polska mini-historia. Niby przywrócony do orzekania, tyle że - na mocy decyzji jego szefa, prezesa sądu rejonowego w Olsztynie Macieja Nawackiego - nie tam, gdzie przed zawieszeniem orzekał, i z racji swoich doświadczeń i umiejętności nadal powinien, bo nie do wydziału cywilnego, ale rodzinnego, i nie zaraz po „odwieszeniu” przez…
06-06-2014, 10:37 #1 Czujnik parkowania: NIBY działa ale nie do końca Kłopot jest następujący: NIBY jest sprawny, ale jakoś tak nie do końca. W ogóle sie nie sprawdza w użytkowaniu. Jest to niefabryczny czujnik, założony przez poprzedniego właściciela. Dźwięk po wbiciu biegu wstecznego słychać, i niby pika i pokazuje na wyświetlaczu odległość od przeszkody. Czujki są sprawne, bo wszystkie "cykają" po przystawieniu ucha. ALE: jest to albo bardzo marnej jakości cały sprzęt, albo same bardzo marne czujki. Ich zasięg "monitorowania" jest bardzo wąski. Jeśli stoje pomiędzy czujkami, w odległości ok 20cm od auta, to czujnik nie pokazuje nic, czyli że nie ma przeszkody za autem. A więc wszelkiej maści słupki lub wąskie przeszkody nie są możliwe do wyłapania. Wydawało mi się że każda czujka z osobna "łapie" kąt 180* (albo w ogóle jakiś większy niż to co na linii prostej) , a tu wychodzi na to, że te moje (jak testowałem) pokazują jedynie przeszkody umieszczone bezpośrednio na wprost czujnika. Jeśli przeszkoda jest przesunięta minimalnie obok, to już nie jest przez czujnik wyłapana ;/ Zderzak mam z tyłu po FL, i wahrscheinlich czujki schowane są w fabryczne miejsca (tak mi sie wydaje). Ponadto zauważyłem, że cofając i będąc już blisko przeszkody owe urządzenie powiadamia mnie dźwiękowo ("pik, pik") o przeszkodzie i odległości dopiero w momencie gdy się zatrzymam, a chyba powinno płynnie informować o tym co z tyłu sie dzieje ;p Teraz moje pytanie: Posiada ktoś takowy sprzęt niefabryczny i podpowie czy taki gadżet składa się jedynie z tego urządzenia przy lusterku oraz przewodów i czujkami na ich końcach, czy gdzieś jeszcze jest jakaś centralka schowana dodatkowo? oraz czy wystarczy, że zmienie same czujki na jakieś lepsze (z lepszym kątem "radaru") i będzie działać jak powinno? A może to wina "centralki" urządzenia? Czy właściwie można tak łączyć sterownik urządzenia z innymi czujnikami czy trzeba jednak wymienić wszystko z całym osprzętem, bo nie spasują do siebie różne Computer i czujki? Będe max wdzięczny za jakieś sugestie. pozdr!› Więcej...: Czujnik parkowania: NIBY działa ale nie do końca
Kacper napisał (a): Nie wiem jakie masz tam te akumulatory ale zasada jest taka że jak ładujesz takim manualnym prostownikiem to akumulator powinno się ładować 1/10 wartością pojemności akumulatora czyli jak masz 45Ah to ładujesz 4,5A-5 Amper, przez około 10 godzin i to w zupełności powinno wystarczyć. Warto tu zaznaczyć, że
Zadowoleni? Ja niby tak, a jednak nie do końca. To był inny mecz niż z Atromitosem, mimo to czuję się podobnie jak wtedy. Przed meczem byłbym zadowolony z czystego konta, a po meczu okazuje się, że spokojnie mogło być jeszcze lepiej. Na wstępie mam prośbę do wszystkich Mirków: dalej piszcie, że Rangers pewniaczek i darmowe pieniądze. Zadziałało już trzy razy (dwa z Atromitosem i teraz z Szkotami), a brakuje nam już tylko ostatniego kroku. Wierzę w was, że na pewno coś wymyślicie. Ja generalnie nie chcę zniżać się do poziomu dyskusji, jaki tutaj jest. Jeżeli ktoś liczył na to, że Legia będzie broniła tak samo jak Midtjylland, to się rozczarował i dobrze mu tak. Oczywiście sam byłem pod wrażeniem tego, jak Rangers rozprawili się z Duńczykami. Ale jak przyszło co do czego, to okazało się, że znowu nie było się czego bać. Te wszystkie porażki z anonimowymi zespołami (rzecz jasna nie tylko nasze) sprawiły, że każdy zespół z rozpoznawalną nazwą albo z lepszej ligi jest z góry uznawany u nas za bardzo mocny. A może to jakieś kompleksy wobec zagranicy, nie wiem. Tymczasem Rangers ani nie byli bardzo mocni, ani bardzo słabi. Byli przeciętni, na podobnym poziomie co Legia, w miarę upływu czasu nawet trochę słabszym. Tu bym się zastanawiał, czy to nie nasz najpoważniejszy przeciwnik od Astany. Oczywiście szacunek dla Sheriffa, Trnavy i Dudelange za późniejsze wyniki w grupie LE, ale ich wszystkich można i trzeba było ograć. Tu jest tak samo, ale i Astana, i Rangers budzą pewien respekt. Respekt, a nie strach – to jest najważniejsze przesłanie przed meczem rewanżowym. Jeżeli Legia się nie przestraszy Ibrox i będzie dalej grała swoje, powinno być dobrze. Cały czas robimy małe kroki do przodu – ze względu na poziom rywala, znowu trzeba powiedzieć, że było lepiej niż w poprzednim meczu, i to przez 90 minut, a nie 70. W tym coraz lepiej funkcjonującym mechanizmie brakuje jednego – wykończenia akcji. Niby nie ma ich tak dużo, a jednak wystarczająco, aby dziś wbić choćby jedną bramkę. Dwie sytuacje Kulenovicia, trzy Lewczuka, dwie Luquinhasa, jedna Cafu, jedna Gwilii i jedna Vesovicia – może żadna tak idealna jak ta, którą miał Morelos, ale dobry napastnik coś potrafiłby z tego strzelić. Nie chcę znowu męczyć tematu Kulenovicia, normalnie błagałbym o Niezgodę na rewanż, idealnie pod kontrę. To jednak nie ma sensu, bo Vuko i tak go nie wystawi, zresztą nie robi tego od dawna i ten napastnik, jak i żaden inny, nie jest przygotowany do gry. To jest cały czas największy problem. Pod tym względem wnioski mam podobnie jak cztery dni temu – wszystko idzie coraz lepiej, wyniki i gra się poprawiają, jest organizacja, wyglądamy wreszcie jak zespół. Braki, które widzimy, są ewidentne. Niestety nadzwyczajny upór trenera szkodzi wszystkim – jemu, czwórce napastników, zespołowi i tak dalej. Wystarczy, aby zachowywał się normalnie i kto wie, jak dobrze mogłoby być. A jeżeli zasłania się taktyką, to jak to o nim świadczy, że odpowiednie zachowanie taktyczne jest w stanie wyegzekwować tylko od jednego z czterech graczy tej formacji? Nie, to nie ma sensu, niech robi co chce, tylko rozliczy go wynik. Ja bym aż tak na jego miejscu nie ryzykował, ale to on jest za to odpowiedzialny. Po kolejnym niezłym meczu trzeba w końcu pochwalić przygotowanie fizyczne. W Grecji, mimo trudnych warunków, nie odcięło prądu do samego końca. Cztery dni później z Zagłębiem ten sam skład daje radę, a słabszą końcówkę trzeba tłumaczyć bezsensowną zmianą taktyki i nastawienia, a nie zmęczenia (choć do kontr już taki Gwilia się nie nadawał, ledwo się ruszał). Teraz znowu Legia bardzo dobrze wyglądała pod tym względem. Jedyny minus w tej sytuacji to duża liczba kontuzji i trzeba będzie przeanalizować, skąd to się wzięło i jak temu zapobiec. Sanogo, Remy, Obradović, Novikovas, Kostorz, Kante, wcześniej Niezgoda, Rocha, Wieteska, Praszelik, Agra i Antolić – część z nich od dawna ma problemy ze zdrowiem, ale nie wszyscy. Kadra robi się coraz węższa. Obawiam się, że nawet jakby Vuko chciał na ŁKS posłać rezerwy, to nie na każdej pozycji będzie w stanie dokonać zmiany. W tym miejscu szacunek dla Majeckiego, Jędrzejczyka, Martinsa i Gwilii – komplet 11 meczów w tym sezonie w ciągu sześciu tygodni, z czego dwaj pierwsi komplet minut. Grać na takich obrotach od początku nie jest łatwo, a oni dają radę. Najlepszym zawodnikiem meczu ze Szkotami był dla mnie Lewczuk. Do perfekcji i oceny 10/10 zabrakło wykorzystania choćby jednej z trzech sytuacji po stałych fragmentach. W defensywie właściwie bezbłędny, bardzo dobra współpraca ze Stolarskim, który też zdaje się rozkręcać, a w ofensywie potrafi zaliczyć konkretne wejście, tym razem miał na koncie otwierające podanie do Vesovicia. Jędza tym razem trochę słabiej, kilka niepotrzebnych fauli i nieudanych wejść na raz, a także błąd w sytuacji Morelosa. Nadal jednak to bardzo wysoki poziom – i oni wszyscy mają bardzo poważne wsparcie od pomocników. Martins i Cafu mogli irytować trochę za długim holowaniem piłki, i to przy swoim polu karnym. Z czasem wyzbyli się tego, jak i strat na połowie boiska. Środek pola znów był naszym mocnym punktem. Skrzydła trzeba ocenić różnie. Lewa strona z Luquinhasem i Rochą świetnie chodziła w ofensywie, znowu można było być bardzo zadowolonym z Brazylijczyka, który napędzał większość akcji. Niestety ich zapędzanie się do przodu często starali się wykorzystywać Rangersi, którzy tylko czekali na kawałek wolnego miejsca. Na szczęście nic aż tak poważnego z tego nie wynikło. Stolarski i Vesović zamknęli swoją stronę niemal idealnie – podobnie, jak zrobili to z Atromitosem i Zagłębiem. Z przodu trochę zabrakło, jedna dobra akcja zakończona strzałem Czarnogórca została już przeze mnie wspomniana, dla prawego obrońcy jeszcze ok, ale skrzydłowy mógł w całym meczu dać trochę większe wsparcie Gwilii i Luquinhasowi. Ogólnie jednak występ całkiem solidny. Mam pewien problem z oceną Gruzina, bo wciąż za dużo u niego chaosu i trochę za mało wykreowanych sytuacji jak na ofensywnego pomocnika. Jednak pojedyncze zagrania znamionują dużą klasę. Znowu kilka świetnych centr ze stojącej piłki i zagranie z pierwszej do Luquinhasa, którą to akcję potem źle skończył. Pozytywne w jego przypadku, że on już gra nieźle, a ma się wrażenie, że może się jeszcze bardziej rozkręcić. Może to wszystko kwestia napastnika albo skrzydłowych, z którymi miałby współpracować? Gdyby oni byli skuteczniejsi, gra Gwilii byłaby pewnie oceniana jeszcze lepiej. Nie wiem, czy wystarczająco dużo razy podkreśliłem dobrą organizację przede wszystkim w defensywie. Nawet ze słabymi czy przeciętnymi drużynami siedem meczów bez straty gola to czyste złoto. Mało tego, doszły do tego dwa czyste konta z poważnymi, jak wiadomo, rywalami w Ekstraklasie. Vuković coraz bardziej przypomina mi… Henninga Berga. Konflikt z najlepszym napastnikiem, nieprzeprowadzanie wszystkich dostępnych zmian w meczach, w pucharach żelazna defensywa i przechodzenie kolejnych rund. Ostatnio porównywałem go do Sa Pinto, ale trzeba przyznać, że pewne okoliczności rzeczywiście przywołują także Norwega. Nadal mam też wrażenie, że Vuko nie opuszcza szczęście. Mecze są stykowe i nawet grając dobrze, mogliśmy nie wygrać z Zagłębiem albo stracić gola z Rangersami. Natomiast dużo jego szczęścia bierze się z jakości zespołu – ma dobrego bramkarza, który znowu uratował wynik w newralgicznej sytuacji, świetnych obrońców i bardzo mocną linię pomocy. Legia personalnie jest najmocniejsza od prawie trzech lat. Nadal nie oznacza to, że poziomem nawiązuje do ekipy, która grała w LM, ale przynajmniej ma argumenty przeciwko solidnemu przeciwnikowi, jakim są Rangersi. Nie spodziewałem się, że to może wyglądać na tyle dobrze, natomiast cały czas są rzeczy do poprawienia. Rywalizacja z Rangersami wreszcie sprawiła, że wróciła prawdziwa ekscytacja i zainteresowanie meczem. Stawka i marka rywala przyczyniły się do wysokiej frekwencji na stadionie oraz wielu dyskusji przed (już od początku tygodnia) i po spotkaniu. O Legii dawno nie mówiło się tak wiele, zwłaszcza gdy nie chodzi o boiskową kompromitację. Najważniejsze, że drużyna jak na razie nie zawodzi. Droga do fazy grupowej jest bardzo długa i niewdzięczna – można siedem razy zagrać dobrze lub osiągnąć dobre wyniki, ale na koniec i tak wszystko sprowadza się do ostatniego, decydującego meczu. Jeżeli się uda, będę pełen uznania i miło byłoby, gdyby inni też potrafili to docenić. Odpadnięcie po takich wynikach i takim pierwszym meczu z Rangersami na pewno będzie rozczarowaniem. Zwłaszcza jeżeli okaże się, że do awansu zabrakło gola w Warszawie. Póki mamy szanse, będę wierzył, a co do ŁKS-u, na pewno zrecenzuję mecz jak zwykle, ale w pełni zrozumiałe będzie, że myślami wszyscy będą przy Rangersach. Nawet największy profesjonalista może mieć problem z koncentracją w takim przypadku. Co nie zmienia faktu, że i w Łodzi można i należy wygrać. #legia #kimbalegia
C. Nie, ale nie lubię gdy mnie ktoś do tego zmusza. + Odcinek 23. ♥ Co za tchórz Tylko się przywitał. A. T-Tak, ale mógł na mnie skoczyć! // lub + B. Ale jak szczeka, to wygląda groźnie! + C. To nie jego się przestraszyłam, tylko ciebie! - ♥ Masz problem? A. Ech nie, nie. // B. Tak, ale nie mam ochoty o tym gadać.
kalafior Młodszy majsterkowicz Posty: 16 Rejestracja: 7 cze 2012, 13:35 Niby działa, ale nie do końca.. Witam, zmontowałem układ jak było napisane na blogu. Jeden rezystor wlutowałem odwrotnie, ale to chyba nie ma znaczenia? Wszystkiego innego jestem pewien. Ale występuje problem. Podłączam zasilacz widoczny na obrazku poniżej, dioda reaguje na klaśnięcie (zmienia kolor), działa tak jak powinna z 1 sek odstępu, przełącznik "pstryka" delikatnie. Następnie biorę lampkę biurkową, w kablu są 2 żyły, jedną żyłę zostawiam, drugą przecinam i podłączam do tych niebieskich wyjść. Lampka do kontaktu. Zasilacz od układu do kontaktu. Klaszczę.. dioda zmienia, stan, przełącznik "pstryka". Lampka nie działa. Kombinowałem na wiele sposobów podłączyć tą lampkę. Podłączyłem nawet głośniki z TESCO i też nie działają. Brakuje mi pomysłów co dalej. Załączam zdjęcia. - widok z góry - widok z boku - widok z dołu - zasilacz z ładowarki Pozdrawiam. Starszy majsterkowicz Posty: 344 Rejestracja: 28 kwie 2012, 14:43 Lokalizacja: Grabowo Kościerkie Re: Niby działa, ale nie do końca.. Post autor: » 7 cze 2012, 18:15 Sprawdź czy nie ma "zimnych lutów" i czy przekaźnik aby na pewno zwiera styki, najprościej to zrobić miernikiem uniwersalnym. *edit Jakość polutowania do najlepszych nie należy (pewnie robiłeś to transformatorówką) obejrzyj kilka filmików jak "to robią profesjonaliści". Kiedyś moje płytki wyglądały podobnie ale z czasem się nabrało wprawy i teraz oporówką można zdziałać dużo. Więc powodzenia. *edit Układ wymaga do zasilania napięcia 7-15V a twój zasilacz ma od 4 do 12V a pod obciążeniem napięcie prawdopodobnie przysiada i przekaźnik nie może się załączyć. takie są moje podejrzenia więc spróbuj zasilić układ czymś co będzie gwarantowało co najmniej te 7V. Kiedy wszystko inne zawiedzie, przeczytaj instrukcję kalafior Młodszy majsterkowicz Posty: 16 Rejestracja: 7 cze 2012, 13:35 Re: Niby działa, ale nie do końca.. Post autor: kalafior » 8 cze 2012, 01:17 Miernik będę miał dopiero w poniedziałek, więc wtedy też sprawdzę. Wszystkie luty poprawiłem drugi raz i nadal podłączona lampka nie działała. Jakość polutowania do najlepszych nie należy, to fakt.. bo pierwszy raz w życiu cokolwiek lutowałem. Robiłem to lutownicą grzałkową (oporówka) i przed przeglądałem kilkanaście filmików jak to powinno się robić. Myślę, że i tak nie jest jakoś tragicznie, zważywszy na to, że posiadałem dość gruby kawałek cyny. Postaram się zasilić układ baterią 9V i wtedy zobaczymy. Ale to pewnie wcześniej jak w niedziele wieczorem nie nastąpi. Dziękuję Ci za odpowiedź i pomoc. Łukasz Administrator Posty: 668 Rejestracja: 12 lis 2011, 09:42 Lokalizacja: Zielona Góra Kontakt: Re: Niby działa, ale nie do końca.. Post autor: Łukasz » 8 cze 2012, 09:08 Najprościej by było, gdybyś ściągnął obudowę z przekaźnika. Zdecydowanie łatwiej się ją ściąga, gdy przekaźnik nie jest przylutowany, ale z przylutowanym też się powinno udać ;) Życie jest za krótkie, żeby nie majsterkować... Starszy majsterkowicz Posty: 344 Rejestracja: 28 kwie 2012, 14:43 Lokalizacja: Grabowo Kościerkie Re: Niby działa, ale nie do końca.. Post autor: » 8 cze 2012, 18:04 Znalazłem u siebie identyczna ładowarkę i bez obciążenia ma 6,16V, więc najprawdopodobniej jest tak jak napisałem to wcześniej. Kiedy wszystko inne zawiedzie, przeczytaj instrukcję kalafior Młodszy majsterkowicz Posty: 16 Rejestracja: 7 cze 2012, 13:35 Re: Niby działa, ale nie do końca.. Post autor: kalafior » 8 cze 2012, 21:36 Mam nadzieję, że jest właśnie tak jak piszesz Tomaszu. Póki co muszę poczekać do niedzieli wieczorem. Jeśli Twoja wersja się nie potwierdzi, postaram się zastosować do reszty rad. Bardzo Wam dziękuję. kalafior Młodszy majsterkowicz Posty: 16 Rejestracja: 7 cze 2012, 13:35 Re: Niby działa, ale nie do końca.. Post autor: kalafior » 10 cze 2012, 20:17 Kupiłem baterie, podłączyłem, wszystko działało. Myśle sobie.. w końcu. Przejechałem z układem w pudełku z miasta do miasta, podłączam.. dioda świeci, nie reaguje na nic. Ani pod zasilaczem, ani pod baterią. Czyli wszystko było dobrze, może podczas podróży mogło się coś zepsuć? Walizką nie rzucałem.. @edit Już chyba wiem, przechowywałem układ razem z baterią i pewnie dotknęła tam gdzie nie powinna, dobrze myślę? Łukasz Administrator Posty: 668 Rejestracja: 12 lis 2011, 09:42 Lokalizacja: Zielona Góra Kontakt: Re: Niby działa, ale nie do końca.. Post autor: Łukasz » 10 cze 2012, 21:37 Ano mogło coś się ukopcić :) Najprawdopodobniej układ scalony, albo któryś z tranzystorów. Tranzystory możesz spróbować wylutować i je posprawdzać miernikiem. Jak masz jakiś sklep elektroniczny w mieście, to wymień też jutro tego scalaka (koszt ~1zł). Życie jest za krótkie, żeby nie majsterkować... kalafior Młodszy majsterkowicz Posty: 16 Rejestracja: 7 cze 2012, 13:35 Re: Niby działa, ale nie do końca.. Post autor: kalafior » 10 cze 2012, 21:56 Dziekuję za szybką odpowiedź. Jutro pojadę na miasto i kupie układ scalony, mam nadzieję, że to pomoże, bo lutownicę mogę mieć dopiero na środę. Łukasz Administrator Posty: 668 Rejestracja: 12 lis 2011, 09:42 Lokalizacja: Zielona Góra Kontakt: Re: Niby działa, ale nie do końca.. Post autor: Łukasz » 10 cze 2012, 22:02 No - jak masz sklep na miejscu, to możesz zacząć od scalaka. Jak by miał obstawiać, to na 70% scalak, a na 30% któryś z tranzystorów :) Życie jest za krótkie, żeby nie majsterkować... kalafior Młodszy majsterkowicz Posty: 16 Rejestracja: 7 cze 2012, 13:35 Re: Niby działa, ale nie do końca.. Post autor: kalafior » 11 cze 2012, 14:58 Kupiłem dziś scalaka jak mówiłeś i wszystko działa. Jeszcze raz dziękuję Wam za porady. Pozdrawiam. Strony partnerskie:
Zfoh. 425 491 385 334 495 6 498 333 256
niby tak ale nie do końca